Forum PFB Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
[Fan Fick] Źródło

 
Odpowiedz do tematu    Forum PFB Strona Główna » Tekst Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
[Fan Fick] Źródło
Autor Wiadomość
Ner`Zhul



Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Znikąd

Post [Fan Fick] Źródło
Jest to mój ostatni FF ogólnie i więcej już robić nie będę. Więc: Ten Fan Fiction dla niekumatych dzieje się w świecie ludzi. Czytajcie!

Rozdział 1 Sytuacja w Zielonych Dachach. Mateusz zwany Ostrym. Jego historia. "Znikanie" ludzi. Zdarzenia w lesie. "Zniknął kolejny!"
Cytat:
Kończyła się warta. Zegarek Stanisława "Grzmota" Grodzkiego zabrzęczał i wskazał siódmą. Wstał, przeciągnął się, rzucił szybkie spojrzenie na bazę wojskową i zaczął się ubierać. Ziewnął żałośnie. Chciało mu się strasznie spać, więc ubrał się pospiesznie i po drabinie zaczął schodzić z wieży wartowniczej, po czym wyszedł przez drewnianą bramę. Poprawił marynarkę i ruszył w stronę drogi polnej.
Baza wojskowa, znajdująca się w Zielonych Dachach, była jak na dzisiejszy rok zaniedbana. Płot był cały wysmarowany Bóg wie czym, a wieża wartownicza wyglądała, jakby miała się zaraz rozwalić. Nie położono normalnej, kamiennej drogi, tylko normalny piasek. Zresztą to może i dobrze dla Jeepów wojskowych.
W środku bazy było jednak lepiej niż się wydawało. Był przynajmniej postawiony solidny, wojskowy parking dla samochodów i innych różnych dziwactw, jak na przykład jeep. Widocznie wódz i generał tej bazy, Maciej "Mątwa" Marczyk, chciał nie być gorszy od podstawowych baz wojskowych.
Ale wszystkim żołnierzom żyło się nadzwyczajnie. Ważne, że jest w ogóle gdzie ćwiczyć i że w ogóle dają "żreć". W bazie wojskowej wszyscy byli swoimi przyjaciółmi. Nie od dziś wiadomo, że "w jedności siła". Więc nawet jakby nie chcieli się przyjaźnić, musieliby.
Byli porucznicy, podporucznicy, majorzy, generałowie, wodzowie, szeregowcy... jednak niestety mało tego było. A najwięcej było poruczników. Widocznie "Mątwa" wolał, żeby nikt nie był szeregowcem. Ale niektórzy tak się sprawiali, że nawet czasem nie mogli być szeregowymi. W takim razie wtedy: fora ze dwora!
Ale mało osób było tego rodzaju. Wszyscy zdawali podstawowe testy i zostawali szeregowcami. Najgorszy aktualnie był Grzegorz "Barek" Barski. Ale widać od razu po nim, że chce pokazać wszystkim, że jest jednak kimś.
Tak właśnie przedstawiała się sytuacja w Zielonych Dachach. Nie było dobrze, ale nie było też źle. Tak przynajmniej wszyscy mówią.
Raz przyszło dwóch, którzy stali się od razu porucznikami z tegoż powodu, że byli najbardziej oddani całej sprawie. Oni... A tak nawiasem mówiąc, kto to był? Ano, zobaczmy.
Jednym z nich nazywał się Bartosz "Słowik" Gugaczewski. Młody chłopak, gdzieś w ok. wieku 23 lat. Wcześniej był sprzedawcą, ale jednak stwierdził, że tutaj nie był "zbyt" dobry (co znaczy, że był beznadziejny) i namówił go jego kolega. Był to drugi z dwóch, a nazywał się Mateusz "Ostry" Ostrawski. Nie miał wcześniej pracy, i jakimś cudem wojsko go wcześniej nie wyłapało. Ale dobrowolnie, wraz ze "Słowikiem", udał się tutaj, gdzie właśnie przebywa.
Obaj jednak mieli też swoje wady. Jakie, myślicie. Najważniejszą z ich jest to, że obaj są nadrzędnymi... pijakami? Tak, nie inaczej. Bardzo cenili "moc" wódki. Zwykle po godzinach bywali w barze i popijali co nieco. Ale teraz skupmy się na "Ostrym". On właśnie będzie główną postacią naszej historii.
Ostry urodził w Kęszynach, niedaleko Warszawy. Później wraz z rodziną przeniósł się tutaj, do Zielonych Dachów. Tutaj zostali jego rodzice zabici przez rasizm, a jednak Mateuszowi udało się przeżyć ten zamach. Wiele lat potem, gdy dorastał, był przez swoich przybranych rodziców bardzo ceniony i podziwiany. Nie wie o tym, że są to jego przybrani rodzice i że jego prawdziwi umarli. Może to i lepiej? Aktualni jego rodzice przywiązali się do niego jak do własnego syna. To jeszcze ratowało sytuację od wyjawienia prawdy.
Kiedy Ostry miał ok. 18 lat, umarli znowu jego rodzice przez epidemię. Kilka dni później dowiedział się od swojej dawnej nauczycielki j. polskiego, że byli to tylko przybrani rodzice, a prawdziwi zostali zabici. Podprowadziła go pod ich grób. Odtąd przeklinał się, że nie mógł jakoś im pomóc. Ale był wtedy jeszcze za mały... Nic nie mógł zrobić, nie liczył się.
W Zielonych Dachach, jeszcze przed osiągnięciem 18-nastki, zaprzyjaźnił się ze niejakim Bartkiem Gugaczewskim. Bardzo się kolegowali, rozmawiali ze sobą, uczyli się razem, pomagali sobie...
3 lata temu poszedł studiować mechanikę, ale nie dali mu długo tam porobić. Był zbyt leniwy... Nic mu się nie chciało robić. Wywalili go zanim zdążył się przyzwyczaić.
W przeciągu 3 lat nic nie robił, upijał się, palił, zaczął mu dokuczać nałóg i nie mógł się od tego oderwać. W końcu wraz ze Słowikiem przystąpił do wojska, gdzie zwalczył nałóg tylko palenia. Ale niestety picie mu jeszcze zostało...
Dziś
Mątwa przysłał do siebie Słowika. Był jakby ubrany do bitwy, ale to było tylko głupie przewidzenie Mątwy. Chodziło mu o jedną rzecz, która od pewnego czasu ciekawiła go bardzo. Słowik wpadł jak burza do chaty swojego generała i stanął na baczność. Mątwy przyglądał mu się z założonymi do tyłu rękami. Zaczął skubać sobie mały włosek na brodzie.
- Wzywałeś mnie, generale - powiedział odważnie Słowik.
- Zgadłeś, spryciarzu - odparł uśmiechnięty Mątwa, ale nie chciało mu się w ogóle śmiać ani uśmiechać. - Przejdźmy od razu do konkretu: Chodzi mi o sprawę niecierpiącą zwłoki. Zapewne wiesz, od pewnego czasu ludzie wysyłani na misję nie wracali...
- Tak - potwierdził to Słowik, zaciekawiony tym, o co może chodzić jego generałowi.
- Więc mam dla ciebie zadanie... A twoim zadaniem będzie sprawdzenie, gdzie oni ustawicznie znikają. Musisz tam pójść i zbadać sprawę.
- Tak jest - stanął znów na baczność Słowik trochę drgający.
- Mam dla ciebie od razu pytanie... Boisz się? - zapytał z troską Mątwa. - Jeżeli tak, mogę wysłać kogo innego.
- Nie nie - zmienił się od razu Słowik i udało mu się uśmiechnąć.
- To dobrze... Wyruszasz jeszcze dziś! - wykrzyknął Mątwa, po czym odwrócił się uważając rozmowę za skończoną.

W nocy, Mątwa przygotował plecak i torbę, jakby podróżną, i wręczył Słowikowi. On wziął obojętnie, założył i rzucił ostatnie spojrzenie na Mątwę.
- Pamiętaj, Słowiku - usłyszał głos. - Musisz się dowiedzieć. To naprawdę ważna misja...
Tyle zdołał usłyszeć. Dalszą mowę przerwał dzwonek, świadczący o zmianie warty. Słowik już nie tracił więcej czasu. Włożył wszystko na jeepa wojskowego, złapał za kluczyki i wyjechał z bazy.
Około godziny 23, Słowik w końcu zatrzymał się. Przed nim wyrósł wielki i bujny las. Nie namyślając się długo, porwał torbę, z której wyjął strzelbę, naboje i nóż. Naładował nabojami strzelbę, przeładował, schował pozostałe naboje i nóż do kieszeni, po czym wziął plecak i ruszył w głąb lasu.
Drżał na całym ciele. Dobrze chodzić po lesie w dniu, ale w nocy i kiedy do tego mogą tu czyhać zasadzki? Nie wiadomo, na czym polega znikanie żołnierzy. Może robią zasadzkę, zabijają, a ciało wrzucają do jakiejś dziury, po czym ukrywają i czyhają na następnego? Zdjął go strach. Z daleka zauważył wyraźną poświatę wokół czegoś. Poszedł w tym kierunku. Choć panicznie się bał, to jednak ciekawość przemogła. Co dziwne, poświata zaczęła się oddalać. Nie zaczął iść, zaczął truchtać, a potem biegać. W pewnym momencie poświata zatrzymała się. Chciał podbiec do niej i nagle rozległ się błysk. Wielki był ten błysk tak, że mógł oślepić nieszczęsnego Słowika. Zamknął oczy i chronił je rękoma, ale o chwili poczuł, że spada, po czym wylądował na drzewie.
Rozbolało go wszystko, ale był bardzo zdumiony. Jak to możliwe, że spadał i natrafił na drzewo. Pomyślał, że może trochę się zdrzemał i zasnął w jeepie. Uniósł się na drzewie i nagle zobaczył widok. W jednym momencie dowiedział się, gdzie dokładnie jest...
Mateusz "Ostry" wyszedł ze swojego namiotu. Nastawał ranek. Słońce wyjrzało za drzewa i płot zrobiony z drewnianych bali. Przeciągnął się i czuł się wyspany. Wszyscy po kolei zaczęli wychodzić z namiotów. Zobaczył Mikołaja "Świętego" Bernardzkiego. Przeciągnął się podobnie jak on i, drapiąc się, poszedł na wojskową stołówkę. Tam też polazł Ostry.
Stoły wypełniały się to co nowymi żołnierzami. Ostry usiadł i czekał na Słowika, ale jakoś wytropić go nie mógł. Lecz czekał na niego cierpliwie. Po kilku minutach do sali wbiegł ktoś, cały przerażony. Ostry poznał w nim Barka. Stał i jakby uciekał przed czymś. Oparł się o ścianę i oddychał ciężko. Wszyscy zaciekawieni podeszli do niego. Barek w końcu otrząsnął się.
- Zniknął kolejny! - wykrzyknął jednym tchem.
- Kto tym razem? - zapytał zaniepokojony Grzmot.
- Dokładnie to nie usłyszałem, ale... już wiem! - wykrzyknął podniecony. - Tym razem zniknął Słowik! Podobno Mątwa wysłał go na misję i nie wrócił!
Ostry przeraził się, po czym, torując wszystkich po drodze, poszedł rozgniewany do Mątwy.

Sob 18:31, 13 Gru 2008 Zobacz profil autora
shukkaku
Gość





Post
Super!!! 10/10. Coś w stylu Ani z Zielonego Wzgórza:D Ale tak na serio to to wygląda jagby to napisał ktoś... np: L.M Montgomery... Masz ogromny talent powinnieneś pisać książkę, jezeli kuż tego nie zrobiłeś.
Sob 18:55, 13 Gru 2008
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum PFB Strona Główna » Tekst Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin