Forum PFB Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
[Fan Fick/Multimedia] Tenir
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum PFB Strona Główna » Tekst Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
[Fan Fick/Multimedia] Tenir
Autor Wiadomość
Karmazynowy Król
Dawny Moderator


Dołączył: 22 Gru 2006
Posty: 1546
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

Post [Fan Fick/Multimedia] Tenir
Cytat:
Tenir to były matoranin światła, dawny przyjaciel Takuy. Los przyjaciół rozdzielił i zesłał w dwa odległe zakątki świata Bionicle. Obaj stali się Toa, Toa Światła, jeden z nich zbłądził jednak ze ścieżki wielkiego wojownika...


Tenir to moja nowa postać, o story znacznie ciekawszym niż Derek. Jej losu poznacie dzięki Fan Fickowi. FF będę publikował w tym temacie co ok. 3 dni.

Zdjęcie:


Fan Fick

Cytat:
Takua! – Rozległ się niesiony Echem tunelu głos – Takua?! –Głos stawał się coraz bardziej stanowczy.
-Tu jestem... Zobacz...
Matoranin wyciągnął zaciśniętą dłoń. Powoli uchylił palce. Tenir którego oczy skierowane były na dłoń Takuy syknął z bólu i szybko się odwrócił. Światło które biło z przedmiotu trzymanego przez Matoranina go oślepiło. Tenir zmrużył oczy i jeszcze raz spojrzał w stronę przyjaciela. Na otwartej dłoni Takuy leżał... kamień. Kamień, który jak się później Tenir przekonał odegrał kluczową rolę w jego dalszych dziejach... teraz jednak przedmiot wydał mu się niepotrzebnym rupieciem:
-Ekhem... – Odchrząknął znacząco Tenir
-No co?
-Więc jesteś tu tylko ze względu na ten kamień? Tyle niebezpieczeństw i trudów, a to wszystko dla jednego kamienia? Mogłeś przecież zginąć!
-Ehh... ty tego nie zrozumiesz...
Takua odwrócił się na pięcie i pozostawiając przyjaciela samemu sobie zmierzał do wyjścia...
Tenir nie wiedział jeszcze, że niedługo zjawi się Przedstawiciel Zakonu Mata Nui i rozdzieli przyjaciół umieszczając ich kolejno na Wielkim Kontynencie i Metru Nui. Nie wiedział też, że żegnając się z Tenirem Takua wciśnie mu w dłoń kamień... Kamień Toa...


Cytat:

Spowity mgłą krajobraz wyspy Odina... Ostre, szpiczaste szczyty gór otaczających serce wyspy skutecznie odstraszają większość istot mających zamiar się tam dostać. Wyspę spowijał suchy, kamienny klimat, niezbyt zachęcający do osiedlenia się na tych terenach. Pewna istota próbowała jednak się tam przedostać. Powolnymi krokami wchodziła coraz wyżej po stromym zboczu. Kiedy pochyłość góry zaczęła być zbyt duża by dostać się, tam na nogach istota wyciągnęła zza pleców buławę i za jej pomocą poczęła się wspinać coraz wyżej. Nagle istota choć nadal zdeterminowana by przedostać cię przez górski łańcuch zatrzymała się by odpocząć. Obserwator patrzący wprost na Toa, bo nie ulega wątpliwości, że wspinającą się istotą był Toa, dostrzegłby potężną istotę o złotej zbroi i błyszczącej, szlachetnej masce Kanohi przypominającej z wyglądu Miru Nuva. Toa wyposażony był w buławę gorejącą teraz płomieniami jasnego światła. Postać wyprostowała się, spojrzała na swe poranione skałami dłonie zacisnął zęby i po raz kolejny uniosła buławę, która uderzając o kamienie wydała głuchy odgłos, który przez kilka następnych chwil niósł się echem pomiędzy szczytami gór Odiny. Kolejne uderzenie buławy – kilka drobnych kamieni spada na Toa z cichym metalicznym dźwiękiem odbijając się od jego zbroi. Niedługą chwilę później Toa stał już na ostrym szczycie jednej z licznych gór. Mimo mgły w oddali widoczny był surowy kamienny budynek przypominający twierdzę. Tenir Spojrzał z uśmiechem na ów budynek po czym pogrążył się w myślach. Tenir przypomniał sobie o wydarzeniu które miało miejsce wiele lat temu... Mały, bezsilny Le-Matoranin stał na skale i widział jak stado potężnych Rahi tratuje Matoran. Spojrzał na trzymany w ręce kamień, który zabłysnął silniejszym niż dotąd blaskiem, przycisnął go do serca i wtedy stało się coś zdumiewającego. Ciało Matoranina rozbłysło i... chwilę potem w miejsce Matoranina na skale stał Toa, uzbrojony w potężną broń i maskę która świeciła teraz wyjątkowym blaskiem. Toa spojrzał na swe dłonie i zeskoczył ze skały... Tenir otworzył oczy... z powrotem stał na szczycie góry Odiny, chciał zapomnieć o tym co wydarzyło się później. Mimo tego, że od tego feralnego wydarzenia zrobił dla Matoran wiele dobrego, nadal nie mógł zapomnieć, zapomnieć widoku ginącego przyjaciela. Tenir odpędził od siebie złe myśli. Postanowił, że przyłączy się do DH. Zacisnął pięść i tak szybko jak to tylko możliwe począł zbiegać z góry. Toa zmrużył oczy, jeszcze kilka metrów. Wyraźnie zobaczył teraz twierdzę znajdującą się na wprost jego oczu. Była to prosta kamienna budowla obwarowana licznymi strażnikami. Skały z których była zbudowana były w wielu miejscach obrośnięte mchem co powodowało, że budynek wyglądał na niezwykle stary wytwór. Twierdza sprawiała jednocześnie wrażenie niezdobywalnej. Mury górowały nad każą przechodzącą tędy istotą i napawały przekonaniem o niezwykłej potędze władcy tej twierdzy. Toa stanął teraz na wprost drewnianej, choć potężnej bramy, której pilnowało dwóch strażników. Tenir uniósł głowę i spojrzał w oczy jednemu ze strażników. Był to jeden z Skakdi zwerbowany zapewne podczas jednej w wypraw Mrocznych Łowców na Zakaz. Postać Zakazianina była niemal cała biała, powiewał za nią zwiewny błękitnawy płaszcz stworzony z jakiejś niezwykle delikatniej tkaniny. Ręce kturkie, w jednej trzymana katana przypominająca nieco broń jednego z Toa Nuva, była jednak większa i znacznie bardziej przypominała bronie innych Skakadi, zwanych Piraka, którzy odłączyli się od DH kilkanaście lat temu... Druga ręka wolna, nogi Zakazianina potężnie zbudowane, wyraźnie nadające się do skoków i daleko dystansowych biegów. Tenir przeniósł teraz wzrok na drugiego strażnika, który od jakiegoś czasu wnikliwie mu się przyglądał. Toa nie był w stanie określić rasy tej postaci. Była to kobieta. Wiotkie ciało i chude, długie ręce, nogi zbudowanie silniej, wydłużone, jak całe ciało. Twarz mała, zgrabna, z dzikim wyrazem...


Cytat:

Nastąpiła chwila nieprzyjemnej ciszy. Skakdi wpatrywał się w przybysza z niespokojnym wyrazem twarzy trzymając dłoń tuż przy swoim mieczu, aby w razie takiej potrzeby móc go natychmiast użyć. Druga postać błędnym spojrzeniem wodziła od wizerunku Tenira do drugiego strażnika. Tenir wyciągnął buławę. Zakazianin uczynił to samo ze swym mieczem. Miecz był długi i potężny znacznie większy niż trzymana przez cały czas w drugiej ręce katana. Złota, ozdabiana licznymi kamieniami rękojeść i szeroka błyszcząca klinga odbijająca słoneczny blask uniosły się w powietrzu, gotowe do zadania ciosu. Tenir podniósł buławę i uderzając nią o podłogę odrzucił do tyłu strażnika wytrącając z jego ręki miecz. Klinga opadającego miecza przeszyła kamienną posadzkę. Tenir wyciągnął dłoń, próbując wyjąć z miecz z posadzki, ten jednak nawet nie drgnął. Skakdi na kolanach podbiegł do niezwykle cennego przedmiotu i począł szarpać się rękojeścią wbitego w kamień miecza, jednak na próżno. Tenir powoli zrobił krok do tyłu. Za uchyloną bramą była jakaś postać. Świadczył o tym spory cień widoczny na marmurowych fortyfikacjach. Jakaś istota wynurzyła się zza bramy i wyciągnęła z kamiennej posadzki miecz. Zanim jednak Tenir zdążył spostrzec coś prócz zarysu postaci upadł na ziemię ogłuszony uderzeniem drugiej strażniczki. Tenir się ocknął, był sam w rozległym pustym pomieszczeniu. Zarówno ściany jak i podłoga były kamienne i zimne, mimo to w pokoju panowało przyjemnie ciepło spowodowane zapewne upałem na zewnątrz. Tenir usiadł, właśnie zdał sobie sprawę, że przez kilka godzin leżał na bogato zdobionym łożu. Jego widok zasłaniał delikatny, półprzeźroczysty, tiulowy baldachim. Tenir rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie było w nim żadnych ozdób, ale mimo kamiennych ścian nie przypominał celi. Pokój był mały, w jego końcu znajdowało się duże, drewniane okno. Tenir wstał i powolnym krokiem zbliżył się do tamtej części pomieszczenia. Framugi były rozwarte, a wzdłuż nich powiewały zasłony, śnieżno białe, przeźroczyste, przypominające nieco baldachim zwisająca z łoża. Toa wychylił się z okna. O jego twarz uderzyła fala ciepłego, ale zarazem orzeźwiającego powietrza. Kiedy Toa kończył wspinaczkę było południe, teraz słońce niemal schowało się za widnokręgiem.
-Co ja tu robię? – Powiedział na głos Tenir łapiąc się za głowę.
Toa odwrócił się i powolnym krokiem zbliżył się do drzwi. Położył rękę na klamce i trwał tak w bezruchu przez kilka następnych chwil. W końcu zdecydował się nacisnąć na klamkę – nic się nie wydarzyło. Drzwi były zamknięte. Tenir był zbyt słaby by jakkolwiek zareagować na tą sytuację. Usiadł więc na łóżku i pogrążył się w myślach. Nie trwało to jednak długo bowiem po kilku chwilach drzwi się otworzyły. Stała za nimi strażniczka która kilka godzin temu ogłuszyła Toa, wyglądała teraz znacznie bardziej kobieco. Wlókł się za nią kremowy płaszcz stworzony najwyraźniej ze sporo ważącej tkaniny. Tenit podniósł głowę i wstał. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że nie ma przy sobie swojej broni. Z nieznanych mu przyczyn poczuł się niezręcznie. Strażniczka najwyraźniej to zauważyła i pierwsza rozpoczęła rozmowę:
-Jestem Kinera... – Wybrzmiał cichy lecz pewny głos istoty.
Tenir nic nie odpowiedział, nadal wnikliwie wpatrywał się w przybysza.
-Wybacz, że cię uderzyłam, ale myślałam, że jesteś napastnikiem. Przejdźmy do rzeczy TSO chce się z tobą widzieć, zaprowadzę cię do niego... Masz może jakieś pytania?
-Gdzie moja broń? – Zapytał Tenir niezbyt przytomnym głosem.
-Ach... Nie martw się, jest u TSO... Coś jeszcze?
-Nie, chodźmy...
Kinera prowadziła Tenira pustym, kamiennym korytarzem. Przez dłuższą chwilę oboje milczeli. Nagle Kinera się zatrzymała:
-Dalej pójdziesz sam... – Strażniczka wskazała uchylone drzwi na wprost Tenira. Toa niepewnie spojrzał na towarzyszkę, która z kamiennym wyrazem twarzy patrzyła wprost przed siebie i powoli zaczął kroczyć ku wskazanym przez nią drzwiom...


Cytat:
Toa zbliżał się do drzwi. Były otwarte, Tenir zatrzymał się na chwile po czym pchnął drzwi i wszedł do środka sali. Pomieszczenie przypominało nieco pokój w którym jeszcze kilkanaście minut temu się znajdował. Sala była rozległa, w jej końcu znajdował się kamienny tron na którym siedziała jakaś istota. Posadzka prosta, kamienna. W całym pomieszczeniu nie było ani jednego okna. Rozświetlały ją świece pozawieszane na ścianach. Znajdowało się tam kilka postaci. Najbliżej Tenira znajdował się jakiś Vortixx Była to potężna istota, o długich, silnie umięśnionych rękach i nogach. Tenir wiedział co przechodzą Xiaianie, tym bardziej doceniał tą rasę. Sam nie odważyłby wspiąć się na tą zdradziecką górę... Dalej istota nieznanej Tenirowi rasy, masywna i wysoka kobieca sylwetka. Delikatne rysy twarzy, mały nos, zgrabne usta, a mimo Tenir dostrzegł w niej coś dzikiego. Toa nie miał czasu dłużej przyglądać się postaciom, właśnie zdał sobie sprawę, że na wprost niego, na kamiennym tronie siedzi istota, której poszukiwał przez kilka ostatnich lat, a u jej stóp leży jego broń. Wszyscy wpatrywali się w sylwetkę Tenira, przeszywali go spojrzeniami jakby chcieli coś z niego wyczytać. Toa podszedł bliżej TSO, nie miał jednak odwagi by odezwać się pierwszy. U boku TSO znajdował się miecz widziany przez Tenira dziś rano. Najwyraźniej, to właśnie TSO wyciągnął go ze skały. Toa pochylił głowę. DH wnikliwie mu się przyglądał by następnie rozpocząć rozmowę:
-Wiem po co tu jesteś i dziwię ci się... Istoty tak potężne jak ty zwykle chcą być niezależne i zwykle to my nakłaniamy je do wstąpienia w szeregi DH. Jak... – TSO urwał i na chwilę zmrużył oczy, najwyraźniej nad czymś myśląc po czym wstał i zaczął przechadzać się po sali kontynuując monolog – Musisz wiedzieć, że wstępując DH podpisujesz kontrakt ważny do końca życia. Nie będzie już odwrotu... Właściwie już go nie ma. Jesteś pewien swojej decyzji?
-Jestem... – wyszeptał Toa.
-Tak więc stałeś się jednym z nas!
Na twarzy TSO pojawił się niemal niezauważalny uśmiech i wyraz znużenia. Toa wpatrywał się w miecz, a DH najwyraźniej to dostrzegł bo dodał:
-Niedługo przydzielę ci pierwszą misję... Nagrodą będzie miecz... – Mroczny łowca podniósł broń machną nią w powietrzu po czym niedbale odłożył na miejsce.
-Kinera. – TSO silił się na to, aby jego głos zabrzmiał uprzejmie. – Odprowadź Tenira do jego komnaty...
W drzwiach pojawiła się strażniczka z gorzkim wyrazem twarzy.
-Odprowadź Tenira... – Powtórzył TSO. Z łoskotem opadając na swój tron.
Toa sięgnął po swoją broń po czym odwrócił się i szybkim krokiem zbliżał się do drzwi. W połowie drogi dołączyła do niego Kinera twardym uściskiem łapiąc go za rękę. Znów szli kamiennym korytarzem.
-Wiem, ze jesteś potężny... –Kinera krzywo spojrzała na Toa. – Ale mimo to czekać cię będzie trening. Noc to jedyna pora kiedy możesz odpocząć więc ją wykorzystaj. Jutro o świcie musisz być gotów.
Nareszcie zbliżali się do, jak to określił TSO komnaty Tenira.
-Jest tu wszystko czego ci potrzeba. – Mówiła strażniczka otwierając mahoniowe drzwi. – Gdzieś tu zostawiłam dla ciebie płaszcz, TSO prosi byś go założył na jutrzejszy trening. To już wszystko. – Kinara cicho zamknęła drzwi.
Komnata wyglądała dokładnie tak samo jak w chwili w której Tenir ją opuszczał. Na podłodze rzeczywiście znajdował się kremowy płaszcz, wykonany z tej samej tkaniny co płaszcz Kinery. Na łóżku leżał klucz.
-Mam nadzieję że pasuje. – Powiedział sam do siebie Tenir podnosząc przedmiot.
Podszedł do drzwi i przekręcił klucz – na szczęście pasował. Rzucił broń na kamienną podłogę i zaczął krążyć po pokoju. Okno było otwarte a mimo to w pomieszczeniu panował nieprzyjemny zaduch. Toa był zmęczony, jednak odpoczynek był teraz ostatnią rzeczą jaka mogła mu przyjść do głowy. W umyśle Tenira kłębiło się teraz mnóstwo myśli i pytań. Tenira zaczęła boleć głowa i wbrew postanowieniu położył się do łóżka. Komnata wydawała się straszliwie pusta. Tenir miał dość i wbrew temu co zamierzał zasnął. Tymczasem pewna samotna, opuszczona przez świat istota dumała nad swym losem.
-Byłam władczynią, a teraz? Pomiata mną byle Mroczny Łowca!
Cichy stłumiony płaszcz niósł się pustymi korytarzami. Nikt niczego nie usłyszał. Istota przypomniała sobie pewną chwilę...
-Witaj przyjaciółko. – Rozległ się niski męski głos zagłuszany ogólnym gwarem panującym na rynku.
-Ach, Zaktan... Nie musisz się silić na uprzejmość, i tak wiem po co tu jesteś.
Zielony Skakdi znajdował się na ogromnym dziedzińcu zamkowym. Słońce jasno świeciło, a jego blask padał na kamienny mury i bruk. Dziedziniec był zatłoczony i trudno było na nim dostrzec kogokolwiek. Kobieca postać, którą była najwyraźniej Kinera odwróciła się od Zaktana i zmierzała w kierunku pałacowych bram. Skakdi szybko ją dogonił i zagrodził drogę.
-Skoro wiesz po co tu jestem to mi to daj.
-Nie. Statek rozbił się na moim terenie i zgodnie z panującym, tu prawem to ja nim dysponuję.
-Myślisz, ze gdybym tego nie wiedział to prosiłbym cię o tą broń?
Kinera odwróciła się w stronę natarczywego przybysza.
-Pamiętasz co wyniknęło z tego ostatnim razem?
-Skąd mogłem wiedzieć, że...
-To nie moja sprawa, odejdź bo zawołam straż.
Kinara była wyraźnie znudzona spojrzała w niebo po czy gwałtownym ruchem wyrwała się z uścisku Zaktana. Swoje kroki skierowała wprost do głównego holu zamku, gdzie wydała dyspozycje straży:
-Macie tu go więcej nie wpuszczać! Zrozumiano?
Nie czekając na odpowiedź istota udała się w górę marmurowymi schodami wprost do swej komnaty. Pomieszczenie było bogato zdobione. Wyjście na balkon zasłonięte było zwiewnymi kotarami. Na podłodze leżał czerwony dywan wykonany z jakiejś niezwykle delikatnej tkaniny. Na ścianach wisiało kilka obrazów przedstawiających jakieś postacie. Sufit wspierał się na czterech, rzeźbionych w roślinne motywy kolumnach wykonanych z piaskowca. W rogu pomieszczenia stało łóżko. Proste, drewniane, bez zbędnego przepychu. Kinera szybko podeszła do balkony, rozsunęła kotary i znalazła się na wysuniętej w głąb placu płaszczyźnie. Jej komnata była na uboczu toteż żadna z zebranych na placu istot jej nie dostrzegła. Powietrze przesycone było atmosferą napięcia. Panował zaduch dający się we znaki nie tylko Kinarze. Wzięła głęboki oddech jakby dodając sobie odwagi przed czekającym ją zadaniem.


Cytat:
Tenir poczuł, że dzieje się z nim coś dziwnego, jego ciało stało się dziwnie lekkie. Kinera pochwyciła go za rękę i razem opuścili pomieszczenie. Szli bliźniaczo podobnymi korytarzami i mijali identyczne, drewniane drzwi. Nagle Tenir się zatrzymał, jakby uświadamiając sobie co działo się z nim przez ostatnie minuty:
-Zaraz, gdzie mnie prowadzisz?
Kinera nic nie odpowiedziała tylko zacisnęła uścisk dłoni i z kamiennym wyrazem twarzy maszerowała dalej, prowadząc za sobą Tenira. Wędrówka trwała jeszcze kilka chwil po czym Kinera wskazała na kamienne schody obok nich:
-Może usiądziemy?
-jesteś nienormalna. – odpowiedział po chwili Toa, nie zastanawiając się nad tym co może sobie o nim pomyśle kobieca postać Kinery.
Na twarzy strażniczki pojawił się nikły uśmiech. Przez chwilę wpatrywali się w siebie, później jednak strażniczka odwróciła się od świeżo upieczonego Mrocznego Łowcy i rozsiadła się na kamiennych schodach. Tenirem targały zmienne uczucia. Nie wiedział o co chodziło strażniczce, był jednocześnie zdenerwowani i śpiący, jak również zaciekawiony nowo poznaną zdolnością Kinery i celem jej wędrówki. Toa bacznie przypatrywał się siedzącej postaci, by następnie powolnie do niej podejść i usiąść obok niej. Nie powiedział ani słowa, ale Kinera i tak wiedziała o czym teraz myśli. Tenir otworzył na chwilę usta by coś powiedzieć, ale się rozmyślał i siedział przez chwilę z rozdziawionymi szeroko ustami wganiając się w strażniczkę.
-Wiesz... – Rozpoczęła nieśmiało Kinera. – nigdy nie chciałam być DH...
Zapadła niedługa chwila milczenia. Toa był zdenerwowany, Kinera postanowiła więc od razu przejść do rzeczy:
-Widzisz, TSO wyśle cię niedługo na ważną misję... Wiem, że wyśle ciebie, bo jesteś jednym z najpotężniejszych Mrocznych Łowców jakim nie przydzielono jeszcze zadania... Chciałabym... – Kinera się zawahała. – Chciała bym pojechać tam razem z tobą.
-I po to tu szliśmy?! Nie mogłeś mi tego po prostu powiedzieć?
-Przygotuj się na jutrzejszy trening... Będziesz musiał zmierzyć się z własnym przeznaczeniem...
Kinera odwróciła wzrok od Toa, po czym rozpłynęła się w powietrzu. Chwilę później Tenir usłyszał stłumiony odgłos kroków w końcu korytarza, by następnie w jego uszach pobrzmiewała już tylko martwa cisza. Toa przez kilka chwil siedział jeszcze na kamiennych schodach, jakby zastanawiając się nad każdym słowem Kinery z osobna, nie mogąc w nich dostrzec sensu. Rankiem następnego dnia drzwi do komnaty Tenira zostały niemal wyłamane z zawiasów pod naporem uderzeń barczystego Vortixx, który gburowato rzucił, że czas na trening. Toa był rozespany więc nie wszystko docierało do niego jak trzeba, tą komendę zrozumiał jednak bardzo dobrze. Vortixx podchodził kolejno do każdych drzwi robiąc z nimi dokładnie to samo co z tymi, prowadzącymi do komnaty Tenira. Toa podniósł z ziemi płaszcz i niedbale zarzucił go na ramię, podnosząc jednocześnie swoją buławę. Podążając za grupką innych DH dotarł na oświetlony promieniami słońca dziedziniec. Vortixx wydał kilka prostych poleceń i rozdzielił DH na 4 grupy, Tenir trafił do tej najmniej licznej dowodzonej przez Kinere. Mroczna Łowczyni oznajmiła krótko:
-Czeka was przemarsz przez swoisty tor przeszkód. Celem dzisiejszego treningu jest nauka gry zespołowej, zaręczam , że żaden z was nie ominie wszystkich przeszkód i zarazem nie ujdzie z życiem jeśli nie będzie działać zespołowo. Na co czekacie? Ruszać się!
W między czasie wzrok Tenira skierował się na twarz Mrocznej Łowczyni, była kamienna, nie przenikniona, z jej wyrazu nie dało się nic wyczytać. Toa spojrzał w kierunku pozostałych członków swojej drużyny. Składała się ona głównie z istot których ras Toa nie był w stanie rozpoznać, jak Tenir przypuszczał byli to zapewne biedacy dotknięci działaniem jadu Visoraków czy innych mutagenicznych substancji. Niektórzy z nich wyglądali na zaprawionych w bojach, a ich twarze były nieprzeniknione niczym twarz Kinery. Kilkoro jednak było wyraźnie przerażonych sytuacją w której się znaleźli. Podobnie było z Tenirem, który nieświadomie otworzył usta. Kiedy Kinera wypowiedziała ostatnie dwa słowa, Tenir podniósł wzrok czekając na reakcję pozostałych stali oni jednak sztywno jakby czekając na to który z nich pierwszy coś zrobi. Minęło zaledwie kilka sekund, ale Tenirowi wydawało się, że to cała wieczność, miał dość czekania więc pobiegł przed siebie w głąb sztucznej jaskini najeżonej pułapkami. Toa był doświadczonym wojownikiem i doskonale znał swą moc, toteż sądził, że pokonanie kilku pułapek nie sprawi mu żadnego problemu. Istotnie jego pierwszy sus zakończył się rozbłyskiem maski i zamiany postaci w błysk światła pędzący przed siebie z ogromną prędkością. Tymczasem nie wiele metrów za naszym bohaterem pozostali członkowie grupy do której przydzielił go Vortixx biegli przed siebie próbując ominąć noże wystające ze ścian. Toa mknął przed siebie, aż stało się coś na o nie był przygotowany. Naprzeciw niego stanęła zakapturzona postać, przypominając Toa. W ręku postaci znajdowała się jakaś broń. Tenir zatrzymał się i zmierzył istotę wzrokiem. Ta zrzuciła kaptur i niemal błyskawicznie skoczyła kierunku Toa. Tenir nie mógł przyjrzeć się postaci, zauważył jednak, że bardzo przypomina mu kogoś, kogo bardzo dobrze zna – siebie. Budowa ciała, maska i broń napastnika były niemal identyczne jak Tenira. Niemal bo postać od stóp do głów była czarna. Toa się wzdrygnął po czym natychmiast uskoczył w bok przed ciężkim atakiem buławy. Tenir wyciągnął z zza placów buławę, która rozbłysła niezwykłym blaskiem rozświetlającym jaskinię, a raczej wspartą na kolumnach komnatę. Osobnik przykucnął próbując wyszarpać swą broń ze skały. Jednocześnie mierząc Tenira nienawistnym spojrzeniem. „Będziesz musiał zmierzyć się z własnym przeznaczeniem” rozbrzmiewał w uszach Tenirta głos strażniczki. „Co to znaczy? Co?” Myślał gorączkowo próbują się skupić. Nie był gotów na walkę ze swą mroczną stroną, nie to on był tym złym! Tymczasem postać wyszarpała buławę i poczęła okrążać Toa, który z wyrazem twarzy, który wskazywał na to, że jest oszołomiony stał w bezruchu.


Pozostałe

Kit:


Rysunek:

Wersia CZARNOBIAŁA (szkic) - [link widoczny dla zalogowanych]
Wersia KOLOROWA (cieniowanie) - [link widoczny dla zalogowanych]

Cytat:
Cytat:
-To nie tak miało być... – wyszeptał Turaga
-Miałeś stać się potężnym Toa, miałeś przynieść Matoranom światło, a nie pogrążyć ich w cieniu!
-Już za późno, prawda?
-Nie mój drogi, nigdy nie jest za późno...
Wypowiadając te słowa Turaga osunął się na skalną posadzkę... Był martwy.
-Tenir? – Rozległ się surowy i zarazem niepewny głos TSO
Tenir spojrzał na Turage... Targały nim zmienne uczucia. Nie był pewien co robić...
-Tenir?! – Krzyczał TSO, w jego głosie słychać było nutkę strachu i złość.
Tenir podjął już decyzję, zmrużył oczy, aby dostrzec coś w ogarniających go ciemnościach, zdeterminowany by spełnić swoje postanowienie. Odgłos twardych, pewnych kroków niósł się echem po jaskini... TSO szedł przed siebie, pogrążony w mroku. Tenir bezszelestnie wstał. Tak cicho jak to tylko możliwe wyciągnął swe katany i pędem rzucił się przed siebie. Odgłos kroków spowodował, że TSO zatrzymał się i zaczął ślepo podążać za jedyną szansą przeżycia...



Ostatnio zmieniony przez Karmazynowy Król dnia Nie 22:31, 16 Gru 2007, w całości zmieniany 3 razy
Pią 16:27, 23 Mar 2007 Zobacz profil autora
Gaku
Dawny Administrator


Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 4135
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

Post
ciekawa historia... postać super, chociaż malutka: 8/10. Wygląda jak żółty Lewa Nuva.


Ostatnio zmieniony przez Gaku dnia Sob 14:55, 24 Mar 2007, w całości zmieniany 2 razy
Pią 16:32, 23 Mar 2007 Zobacz profil autora
Razall



Dołączył: 29 Sty 2007
Posty: 768
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z domu o.O

Post
Wiesz co to jest całkiem niezłe jak jóż musze dać ocene to hymm...hymm...hymmm morze??10/10?
Pią 19:22, 23 Mar 2007 Zobacz profil autora
Karmazynowy Król
Dawny Moderator


Dołączył: 22 Gru 2006
Posty: 1546
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

Post
Narazie króciutki Prolog, wiem, że nudnawy, ale jakoś tą historię trzebna zacząć Mrugnięcie.
Cytat:
Takua! – Rozległ się niesiony Echem tunelu głos – Takua?! –Głos stawał się coraz bardziej stanowczy.
-Tu jestem... Zobacz...
Matoranin wyciągnął zaciśniętą dłoń. Powoli uchylił palce. Tenir którego oczy skierowane były na dłoń Takuy syknął z bólu i szybko się odwrócił. Światło które biło z przedmiotu trzymanego przez Matoranina go oślepiło. Tenir zmrużył oczy i jeszcze raz spojrzał w stronę przyjaciela. Na otwartej dłoni Takuy leżał... kamień. Kamień, który jak się później Tenir przekonał odegrał kluczową rolę w jego dalszych dziejach... teraz jednak przedmiot wydał mu się niepotrzebnym rupieciem:
-Ekhem... – Odchrząknął znacząco Tenir
-No co?
-Więc jesteś tu tylko ze względu na ten kamień? Tyle niebezpieczeństw i trudów, a to wszystko dla jednego kamienia? Mogłeś przecież zginąć!
-Ehh... ty tego nie zrozumiesz...
Takua odwrócił się na pięcie i pozostawiając przyjaciela samemu sobie zmierzał do wyjścia...
Tenir nie wiedział jeszcze, że niedługo zjawi się Przedstawiciel Zakonu Mata Nui i rozdzieli przyjaciół umieszczając ich kolejno na Wielkim Kontynencie i Metru Nui. Nie wiedział też, że żegnając się z Tenirem Takua wciśnie mu w dłoń kamień... Kamień Toa...

Sob 14:31, 24 Mar 2007 Zobacz profil autora
macios123



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 489
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Post
No naprawdę fajne wciąga czkekam na dalszy ciąg powiem też, że prolog i to pierwsze Bardzo wesoły podobają mi się tak samo są fajne daje 8/10.
Nie 9:24, 25 Mar 2007 Zobacz profil autora
Matoro



Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 672
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Fajny ten prolog .Zapowiada się ciekawie i interesująco .7/10
Nie 12:48, 25 Mar 2007 Zobacz profil autora
Karmazynowy Król
Dawny Moderator


Dołączył: 22 Gru 2006
Posty: 1546
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

Post
Gdybym dzielił opowieść Tenira na rozdziły to byłaby to część pierwsza rozdziału pierwszego. Czekam na komentarze! Wesoły

Cytat:

Spowity mgłą krajobraz wyspy Odina... Ostre, szpiczaste szczyty gór otaczających serce wyspy skutecznie odstraszają większość istot mających zamiar się tam dostać. Wyspę spowijał suchy, kamienny klimat, niezbyt zachęcający do osiedlenia się na tych terenach. Pewna istota próbowała jednak się tam przedostać. Powolnymi krokami wchodziła coraz wyżej po stromym zboczu. Kiedy pochyłość góry zaczęła być zbyt duża by dostać się, tam na nogach istota wyciągnęła zza pleców buławę i za jej pomocą poczęła się wspinać coraz wyżej. Nagle istota choć nadal zdeterminowana by przedostać cię przez górski łańcuch zatrzymała się by odpocząć. Obserwator patrzący wprost na Toa, bo nie ulega wątpliwości, że wspinającą się istotą był Toa, dostrzegłby potężną istotę o złotej zbroi i błyszczącej, szlachetnej masce Kanohi przypominającej z wyglądu Miru Nuva. Toa wyposażony był w buławę gorejącą teraz płomieniami jasnego światła. Postać wyprostowała się spojrzał na swe poranione skałami dłonie zacisnął zęby i po raz kolejny uniosła buławę, która uderzając o kamienie wydała głuchy odgłos, który przez kilka następnych chwil niósł się echem pomiędzy szczytami gór Odiny. Kolejne uderzenie buławy – kilka drobnych kamieni spada na Toa z cichym metalicznym dźwiękiem odbijając się od jego zbroi. Niedługą chwilę później Toa stał już na ostrym szczycie jednej z licznych gór. Mimo mgły w oddali widoczny był surowy kamienny budynek przypominający twierdzę. Tenir Spojrzał z uśmiechem na ów budynek po czym pogrążył się w myślach. Tenir przypomniał sobie o wydarzeniu które miało miejsce wiele lat temu... Mały, bezsilny Le-Matoranin stał na skale i widział jak stado potężnych Rahi tratuje Matoran. Spojrzał na trzymany w ręce kamień, który zabłysnął silniejszym niż dotąd blaskiem, przycisnął go do serca i wtedy stało się coś zdumiewającego. Ciało Matoranina rozbłysło i... chwilę potem w miejsce Matoranina na skale stał Toa, uzbrojony w potężną broń i maskę która świeciła teraz wyjątkowym blaskiem. Toa spojrzał na swe dłonie i zeskoczył ze skały... Tenir otworzył oczy... z powrotem stał na szczycie góry Odiny, chciał zapomnieć o tym co wydarzyło się później. Mimo tego, że od tego feralnego wydarzenia zrobił dla Matoran wiele dobrego, nadal nie mógł zapomnieć, zapomnieć widoku ginącego przyjaciela. Tenir odpędził od siebie złe myśli. Postanowił, że przyłączy się do DH. Zacisnął pięść i tak szybko jak to tylko możliwe począł zbiegać z góry. Toa zmrużył oczy, jeszcze kilka metrów. Wyraźnie zobaczył teraz twierdzę znajdującą się na wprost jego oczu. Była to prosta kamienna budowla obwarowana licznymi strażnikami. Skały z których była zbudowana były w wielu miejscach obrośnięte mchem co powodowało, że budynek wyglądał na niezwykle stary wytwór. Twierdza sprawiała jednocześnie wrażenie niezdobywalnej. Mury górowały nad każą przechodzącą tędy istotą i napawały przekonaniem o niezwykłej potędze władcy tej twierdzy. Toa stanął teraz na wprost drewnianej, choć potężnej bramy, której pilnowało dwóch strażników. Tenir uniósł głowę i spojrzał w oczy jednemu ze strażników. Był to jeden z Skakdi zwerbowany zapewne podczas jednej w wypraw Mrocznych Łowców na Zakaz. Postać Zakazianina była niemal cała biała, powiewał za nią zwiewny błękitnawy płaszcz stworzony z jakiejś niezwykle delikatniej tkaniny. Ręce kturkie, w jednej trzymana katana przypominająca nieco broń jednego z Toa Nuva, była jednak większa i znacznie bardziej przypominała bronie innych Skakadi, zwanych Piraka, którzy odłączyli się od DH kilkanaście lat temu... Druga ręka wolna, nogi Zakazianina potężnie zbudowane, wyraźnie nadające się do skoków i daleko dystansowych biegów. Tenir przeniósł teraz wzrok na drugiego strażnika, który od jakiegoś czasu wnikliwie mu się przyglądał. Toa nie był w stanie określić rasy tej postaci. Była to kobieta. Wiotkie ciało i chude, długie ręce, nogi zbudowanie silniej, wydłużone, jak całe ciało. Twarz mała, zgrabna, z dzikim wyrazem...

Wto 11:54, 27 Mar 2007 Zobacz profil autora
macios123



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 489
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Post
Lubię pisać lecz muszę mysleć ;(.

Fajne nieźle opisana wspinaczka obserwotor to no nie wiem jak to nazwać widzi i opisy tego co widzi daje narrator Rozbawiony. Z tego Fan-Ficu dowiaduje się dużo o przeszłości aha i mam pytanie
Cytat:
nadal nie mógł zapomnieć, zapomnieć widoku ginącego przyjaciela.
O jakiego przyjaciela chodzi bo nie wiem.

I ocenka to 9,5/10
Wto 16:25, 27 Mar 2007 Zobacz profil autora
Mertis
Dawny Moderator


Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 1900
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5
Skąd: z Gliwic

Post
zaperwnego tego któy zginął xD
Wto 18:21, 27 Mar 2007 Zobacz profil autora
Matoro



Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 672
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Naprawdę fajne i ciekawe , więc dam 9/10 . Następnym razem na pewno będzie
jeszcze lepiej .Pisz tak dalej .
Wto 18:41, 27 Mar 2007 Zobacz profil autora
Gaku
Dawny Administrator


Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 4135
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

Post
No, fajne! Może jestem wybredny, może czepiam się dupereli(to chyba moje ulubione słowo Mr. Green ) ale tekst jest taki długi że nie chce mi się czytać. Moim zdaniem: Komiksy powinny być długie, a historie(w częściach) krótkie, bo tak czytając oczy się psują. Ale jeszcze się taki nie urodził co wszystkim by dogodził Mr. Green 9,8/10
Wto 19:07, 27 Mar 2007 Zobacz profil autora
macios123



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 489
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Post
Popieam Gaku. Jak zobaczyłem ten rozdział co go skomentowałem to go nie czytałem bo za dużo Bardzo wesoły ale gdy mi napisałeś w Shout boxie żebym skomentował to spoko. no ale pisz długie bo krótkie są hmmm.... krótkie Bardzo wesoły. I sie powtarzam 9,5/10 Bardzo wesoły
Wto 20:31, 27 Mar 2007 Zobacz profil autora
Neo



Dołączył: 03 Gru 2006
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Czy mógłbyś dawać też części ff'a do pierwszego postu?? Wtedy lepiej by się czytało.
Śro 14:06, 28 Mar 2007 Zobacz profil autora
Karmazynowy Król
Dawny Moderator


Dołączył: 22 Gru 2006
Posty: 1546
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

Post
Według mnie moje FF' y są za krótkie, ale ie zmienię już ich długości. Co do propozycji Neo - rozwarze to, ale narazie w pierwszym poście z tymi cytatami panuje straszny bajzel... Postaram się to jakoś uporządkować. Nie chciało mi się czekać do jutra więc macie tu 'Część drugą rozdziału pierwszego':
Cytat:

Nastąpiła chwila nieprzyjemnej ciszy. Skakdi wpatrywał się w przybysza z niespokojnym wyrazem twarzy trzymając dłoń tuż przy swoim mieczu, aby w razie takiej potrzeby móc go natychmiast użyć. Druga postać błędnym spojrzeniem wodziła od wizerunku Tenira do drugiego strażnika. Tenir wyciągnął buławę. Zakazianin uczynił to samo ze swym mieczem. Miecz był długi i potężny znacznie większy niż trzymana przez cały czas w drugiej ręce katana. Złota, ozdabiana licznymi kamieniami rękojeść i szeroka błyszcząca klinga odbijająca słoneczny blask uniosły się w powietrzu, gotowe do zadania ciosu. Tenir podniósł buławę i uderzając nią o podłogę odrzucił do tyłu strażnika wytrącając z jego ręki miecz. Klinga opadającego miecza przeszyła kamienną posadzkę. Tenir wyciągnął dłoń, próbując wyjąć z miecz z posadzki, ten jednak nawet nie drgnął. Skakdi na kolanach podbiegł do niezwykle cennego przedmiotu i począł szarpać się rękojeścią wbitego w kamień miecza, jednak na próżno. Tenir powoli zrobił krok do tyłu. Za uchyloną bramą była jakaś postać. Świadczył o tym spory cień widoczny na marmurowych fortyfikacjach. Jakaś istota wynurzyła się zza bramy i wyciągnęła z kamiennej posadzki miecz. Zanim jednak Tenir zdążył spostrzec coś prócz zarysu postaci upadł na ziemię ogłuszony uderzeniem drugiej strażniczki. Tenir się ocknął, był sam w rozległym pustym pomieszczeniu. Zarówno ściany jak i podłoga były kamienne i zimne, mimo to w pokoju panowało przyjemnie ciepło spowodowane zapewne upałem na zewnątrz. Tenir usiadł, właśnie zdał sobie sprawę, że przez kilka godzin leżał na bogato zdobionym łożu. Jego widok zasłaniał delikatny, półprzeźroczysty, tiulowy baldachim. Tenir rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie było w nim żadnych ozdób, ale mimo kamiennych ścian nie przypominał celi. Pokój był mały, w jego końcu znajdowało się duże, drewniane okno. Tenir wstał i powolnym krokiem zbliżył się do tamtej części pomieszczenia. Framugi były rozwarte, a wzdłuż nich powiewały zasłony, śnieżno białe, przeźroczyste, przypominające nieco baldachim zwisająca z łoża. Toa wychylił się z okna. O jego twarz uderzyła fala ciepłego, ale zarazem orzeźwiającego powietrza. Kiedy Toa kończył wspinaczkę było południe, teraz słońce niemal schowało się za widnokręgiem.
-Co ja tu robię? – Powiedział na głos Tenir łapiąc się za głowę.
Toa odwrócił się i powolnym krokiem zbliżył się do drzwi. Położył rękę na klamce i trwał tak w bezruchu przez kilka następnych chwil. W końcu zdecydował się nacisnąć na klamkę – nic się nie wydarzyło. Drzwi były zamknięte. Tenir był zbyt słaby by jakkolwiek zareagować na tą sytuację. Usiadł więc na łóżku i pogrążył się w myślach. Nie trwało to jednak długo bowiem po kilku chwilach drzwi się otworzyły. Stała za nimi strażniczka która kilka godzin temu ogłuszyła Toa, wyglądała teraz znacznie bardziej kobieco. Wlókł się za nią kremowy płaszcz stworzony najwyraźniej ze sporo ważącej tkaniny. Tenit podniósł głowę i wstał. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że nie ma przy sobie swojej broni. Z nieznanych mu przyczyn poczuł się niezręcznie. Strażniczka najwyraźniej to zauważyła i pierwsza rozpoczęła rozmowę:
-Jestem Kinera... – Wybrzmiał cichy lecz pewny głos istoty.
Tenir nic nie odpowiedział, nadal wnikliwie wpatrywał się w przybysza.
-Wybacz, że cię uderzyłam, ale myślałam, że jesteś napastnikiem. Przejdźmy do rzeczy TSO chce się z tobą widzieć, zaprowadzę cię do niego... Masz może jakieś pytania?
-Gdzie moja broń? – Zapytał Tenir niezbyt przytomnym głosem.
-Ach... Nie martw się, jest u TSO... Coś jeszcze?
-Nie, chodźmy...
Kinera prowadziła Tenira pustym, kamiennym korytarzem. Przez dłuższą chwilę oboje milczeli. Nagle Kinera się zatrzymała:
-Dalej pójdziesz sam... – Strażniczka wskazała uchylone drzwi na wprost Tenira. Toa niepewnie spojrzał na towarzyszkę, która z kamiennym wyrazem twarzy patrzyła wprost przed siebie i powoli zaczął kroczyć ku wskazanym przez nią drzwią...
Czekam na komentarze!
Śro 16:01, 28 Mar 2007 Zobacz profil autora
Matoro



Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 672
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Naprawdę świetna część tego rozdziału .Bardzo mi się podoba . -10/10
Śro 16:25, 28 Mar 2007 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum PFB Strona Główna » Tekst Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin