Forum PFB Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Armia Ciemności

 
Odpowiedz do tematu    Forum PFB Strona Główna » Tekst Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Armia Ciemności
Autor Wiadomość
Farhen



Dołączył: 10 Wrz 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5

Post Armia Ciemności
Mój FF toczący się w świecie z mojego RPG. Nazwa banalna, ale oceniajcie tekst. Rozdział I króciutki...

"Człowiek w czarnym płaszczu szedł przez miasto, wędrując pomiędzy uliczkami. Minął dwóch ludzi uzbrojonych w długie noże i orka, który niemal zgniótł wątłego wojownika.
Po chwili przeszedł obok karczmy, słyszał rozszalałe glosy z niej dochodzące. Obok budynku czekał już wojownik ubrany w długi brązowy płaszcz, uzbrojony w długi miecz obosieczny.
- Co tak długo? – spytał mężczyzna.
- Straż – odpowiedział krótko człowiek w czarnym płaszczu. Obejrzał się za siebie i upewnił, że nikt na nich nie patrzy – załatwiłem sprawę. Tamci już nam nie wejdą w drogę.
- Znakomicie. Możesz oddac mi artefakt.
Pierwszy człowiek wyjął z sakwy ze skóry veretha niewielki, płaski czarny przedmiot. Podał go ostrożnie drugiemu.
- Teraz możesz kontynuowac swoją podróż. I zmierzac ku swemu przeznaczeniu – powiedział drugi człowiek. Gdy wypowiadał ostatnie słowa, zmrużył oczy i patrzył gdzieś w dal.
Pierwszy wojownik przypomniał sobie przygody, które już przeżył. Wspomniał to, co go spotkało, i to co dopiero go prawdopodobnie czeka. Trwał tak w bezruchu ze spuszczoną głową. W końcu wyrwał się z osłupienia i wziął głęboki oddech. Podniósł głowę i zapytał:
- A co jest moim przeznaczeniem?
Rozmówca odwrócił się twarzą do wojownika.
- Ty jeden to wiesz, Vird."
Śro 21:16, 15 Paź 2008 Zobacz profil autora
Ner`Zhul



Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Znikąd

Post
Rzeczywiście, nazwa banalna, ale ważne, co się pisze.
FF, hmm, jak na początek jest w miarę dobrze. Fabuła się rozkręca, choć trochę za bardzo tajemniczo. Ocena, no cóż, niech będzie 6/10.
Czw 11:55, 16 Paź 2008 Zobacz profil autora
Farhen



Dołączył: 10 Wrz 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5

Post
Daję to w nowym poście, by wszyscy to widzieli. Od teraz w nim będę zamieszczać kolejne fragmenty opowiadania. Teraz część 2, nieco się wyjaśnia, choć i tak jeszcze musicie poczekać. Może jeszcze dziś zamieszczę kolejny kawałek.

Vird pożegnał się ze znajomym i szedł już w stronę kraczmy, gdzie miał spotkać się z kolejną osobą.
Przeszedł między dwoma wielkimi, kamiennymi budynkami, będącymi posiadłościami bogatych urzędników miasta. Po minucie ujrzał wielki szyld: „Pod Zadem Smoka”.
Vird zbliżył się do wielkiej drewnianej konstrukcji. Już z odległości 10 metrów słyszał rozszalałe głosy z niej dochodzące. W końcu dłonią dotknął starych drzwi. Lekkim popchnięciem uchylił drzwi. W tym momencie czarne, zachmurzone niebo rozerwała z niszczycielską siłą błyskawica. Grzmot rozszedł się po całym mieście. Wszyscy w karczmie odruchowo się skurczyli. Wojownik wszedł do środka. Gdy zamykał za sobą drzwi, już wleciało do niego kilka kropel świeżego deszczu. W środku było parno i ciasno. Praktycznie wszystkie miejsca były zajęte przez najróżniejsze istoty. Przy jednym stoliku popijał piwo młody, czarnowłosy krasnolud, obok którego znajdował się starszy, z siwą, długą, ale zadbaną brodą. Przy drugim siedziało kilku ludzi, grających w kości. Dalej leżał zarzygany wojownik, przy stole za nim wrzeszczał głodny ork. Barman nie wyrabiał się z licznymi zamówieniami i robił, co mógł, by nie zawieść klientów. Kenderzy patrzyli tylko na brzęczące sakiewki innych. W gospodzie panowało pijaństwo i szaleństwo.
W nozdrza Virda uderzył mocny zapach pieczonego kurczaka z chrupiącą skórą. Gdzie indziej wyczuwał smród zalanych pijaków.
Jedno krzesło w karczmie było wolne.
Vird podszedł do stolika i zobaczył, że naprzeciw wolnego miejsca siedzi muskularny wojownik. Twarz miał zmęczoną, pokrytą dwoma bliznami. Jedna przechodziła przez oko, które jednak posiadał. Druga rysowała kawałek jego policzka. Miał długie, czarne włosy, sięgające do ramion. Ramiona potężne i silne. Ściskał pusty kufel w dłoni, a gdy zobaczył przybysza, odstawił go na stół.
- Długo tam zabawiłeś – odezwał się niejaki Savok zachrypniętym głosem. Odchrząknął i podniósł głowę – siadaj. Opowiadaj jak było, co się wydarzyło.
- Oddałem łuskę dla tego zakonnika-wojownika – odparł Vird z uśmiechem – jak mu tam…
- Nimed. I tak wiadomo, że to nie jest jego imię. Nieważne. I co dalej? – Teraz Savok przemówił czystszym głosem.
- Dalej? Musimy jak najszybciej znaleźć jakiś transport, zanim ktokolwiek dowie się o naszej obecności tutaj – powiedział Vird stanowczym tonem.
- Dobra. Chyba wiem, kto załatwi nam podróż. Ale o tym porozmawiamy na podwórku, dobra? Ściany mają uszy.
- Nie ma problemu – Vird odwrócił się i zawołał barmana, starając się przekrzyknąć hałas szalejący w karczmie. – Poproszę dwa piwa!
Barman po chwili wyszedł zza lady i przecisnął się przez tłum klientów. W tym momencie jakiś grubas spadł z krzesła z zaczerwienioną twarzą. Z nosa ciekła mu obficie krew. Przed jego siedzeniem siedział siwy krasnal z wystawioną przed siebie pięścią.
- Masz skur… - małemu kłótnikowi przerwał wysoki mężczyzna ubrany w szaty.
- Spokojnie, mały człowieczku. Wiem, że miałeś trudne dzieciństwo, ale… - nikt już nigdy nie dowiedział się, co też mediator chciał powiedzieć. Rozległ się trzask, a człowiek przeleciał nad jakimś kenderem i trafił na sąsiedni stół. Leżał zakrwawiony i upaprany w potrawach z sąsiedniego stolika. Wszyscy, jakby umówieni zawiwatowali krasnoludowi. Ten szybko wyszedł z karczmy, wykrzykując wiązanki soczystych przekleństw.
Barman na to wszystko zdenerwował się i prawie dosłownie rzucił piwa Virda i Savoka na ich stół. Odwrócił się i zdjął rannego z kolacji innych klientów i wyprowadził go za drzwi. Gdy je otworzył, do gospody wleciał wiatr i zgasił dwie świece. Karczmarz je zamknął i ruszył w stronę lady. W tym też momencie znów uderzył grzmot, dwukrotnie silniejszy niż przedtem.
- Zbliża się burza. Musimy się zbierać.
Pij te piwo – powiedział Sanok powąchawszy swój trunek. Vird pociągnął duży łyk piwa, tym samym je dokańczając i zapytał:
- A ty, czemu nie pijesz?
Sanok wyprostował się.
- Sikacz – powiedział i uśmiechnął się szeroko.
Pią 19:01, 17 Paź 2008 Zobacz profil autora
Upiór



Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5

Post
Zmieniona i poprawiona część druga, Tej wyżej nie czytajcie, tylko tą pierwszą.

Vird pożegnał się ze znajomym i szedł już w stronę kraczmy, gdzie miał spotkać się z kolejną osobą.
Przeszedł między dwoma wielkimi, kamiennymi budynkami, będącymi posiadłościami bogatych urzędników miasta. Po minucie ujrzał wielki szyld: „Pod Zadem Smoka”.
Vird zbliżył się do wielkiej drewnianej konstrukcji. Już z odległości 10 metrów słyszał rozszalałe głosy z niej dochodzące. W końcu dłonią dotknął starych drzwi. Lekkim popchnięciem je uchylił. W tym momencie czarne, zachmurzone niebo rozerwała z niszczycielską siłą błyskawica. Grzmot rozszedł się po całym mieście. Wszyscy w karczmie odruchowo się skurczyli. Wojownik wszedł do środka. Gdy zamykał za sobą drzwi, już wleciało do niego kilka kropel świeżego deszczu. W środku było parno i ciasno. Praktycznie wszystkie miejsca były zajęte przez najróżniejsze istoty. Przy jednym stoliku popijał piwo młody, czarnowłosy krasnolud, obok którego znajdował się starszy, z siwą, długą, ale zadbaną brodą. Przy drugim siedziało kilku ludzi, grających w kości. Dalej leżał zarzygany wojownik, przy stole za nim wrzeszczał głodny ork. Barman nie wyrabiał się z licznymi zamówieniami i robił, co mógł, by nie zawieść klientów. Kenderzy patrzyli tylko na brzęczące sakiewki innych. W gospodzie panowało pijaństwo i szaleństwo.
W nozdrza Virda uderzył mocny zapach pieczonego kurczaka z chrupiącą skórą. Gdzie indziej wyczuwał smród zalanych pijaków.
Jedno krzesło w karczmie było wolne.
Vird podszedł do stolika i zobaczył, że naprzeciw wolnego miejsca siedzi muskularny wojownik. Twarz miał zmęczoną, pokrytą dwoma bliznami. Jedna przechodziła przez oko, które jednak posiadał. Druga rysowała kawałek jego policzka. Miał długie, czarne włosy, sięgające do ramion. Ramiona potężne i silne. Ściskał pusty kufel w dłoni, a gdy zobaczył przybysza, odstawił go na stół.
- Długo tam zabawiłeś – odezwał się niejaki Savok zachrypniętym głosem. Odchrząknął i podniósł głowę – siadaj. Opowiadaj jak było, co się wydarzyło.
- Oddałem łuskę dla tego zakonnika-wojownika – odparł Vird z uśmiechem – jak mu tam…
- Nimed. I tak wiadomo, że to nie jest jego imię. Nieważne. I co dalej? – Teraz Savok przemówił czystszym głosem.
- Dalej? Musimy jak najszybciej znaleźć jakiś transport, zanim ktokolwiek dowie się o naszej obecności tutaj – powiedział Vird stanowczym tonem.
- Dobra. Chyba wiem, kto załatwi nam podróż. Ale o tym porozmawiamy na podwórku, dobra? Ściany mają uszy.
- Nie ma problemu – Vird odwrócił się i zawołał barmana, starając się przekrzyknąć hałas szalejący w karczmie. – Poproszę dwa piwa! – po czym usiadł i rozparł się wygodnie w krześle. Poczuł ulgę, wiedząc, że oddał artefakt komu innemu. Straż nic już na niego nie ma. Brak dowodów i świadków, bo ci ostatni zostali wykończeni przez Virda i jego dwóch kolegów. Jeden z nich wyruszył na północ, by przekazać wiadomości o artefakcie Mistrzowi Szczurołaków. Drugi z nich to ten, z którym rozmawiał Vird.
Prawdę mówiąc, to sam nie rozumiał, dlaczego pomaga tym ludziom, ale też Szczurołakom. Być może nie miał już, czego tracić. Po historii ze zniszczeniem jego miasta zaczął szukać pracy i sensownych zajęć. Zaczął się szkolić na wojownika, kształcił się i robił wszystko, by zapomnieć o straconej ojczyźnie.
W końcu przydarzyła mu się okazja pomocy grupie istot. Pomocy w dostarczeniu artefaktu do…
Barman wyszedł zza lady i przecisnął się przez tłum klientów. W tym momencie jakiś grubas spadł z krzesła z zaczerwienioną twarzą. Z nosa ciekła mu obficie krew. Przed jego siedzeniem siedział siwy krasnal z wystawioną przed siebie pięścią.
- Masz skur… - małemu kłótnikowi przerwał wysoki mężczyzna ubrany w szaty.
- Spokojnie, mały człowieczku. Wiem, że miałeś trudne dzieciństwo, ale… - nikt już nigdy nie dowiedział się, co też mediator chciał powiedzieć. Rozległ się trzask, a człowiek przeleciał nad jakimś kenderem i trafił na sąsiedni stół. Leżał zakrwawiony i upaprany w potrawach z sąsiedniego stolika. Wszyscy, jakby umówieni zawiwatowali krasnoludowi. Ten szybko wyszedł z karczmy, wykrzykując wiązanki soczystych przekleństw.
Barman na to wszystko zdenerwował się i prawie dosłownie rzucił piwa Virda i anok na ich stół. Odwrócił się i zdjął rannego z kolacji innych klientów i wyprowadził go za drzwi. Gdy je otworzył, do gospody wleciał wiatr i zgasił dwie świece. Karczmarz je zamknął i ruszył w stronę lady. W tym też momencie znów uderzył grzmot, dwukrotnie silniejszy niż przedtem.
- Zbliża się burza. Musimy się zbierać.
Pij te piwo – powiedział Sanok powąchawszy swój trunek. Vird pociągnął duży łyk piwa, tym samym je dokańczając i zapytał:
- A ty, czemu nie pijesz?
Sanok wyprostował się.
- Sikacz – powiedział i uśmiechnął się szeroko.
Czw 16:39, 06 Lis 2008 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum PFB Strona Główna » Tekst Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin