morderstwo w Gless

Wieczory w dworku państwa Charshirk były zawsze takie same. Pani Charshirk siedziała do późna w swym wysłużonym fotelu przy kominku i czytała ulubiona książkę, jej mąż wcześniej kładł się spać ze względu na zły stan zdrowia. Sprzątaczki krzątały się to tu, to tam. Tym razem było inaczej. Ze względu na polepszony stan zdrowia Lord Charshirk wyprawił wielkie przyjęcie. Byli wszyscy z miasta, Lord Canton z małżonką, powroźnik John, wdowiec Smith i wiele innych, nawet pastor Alfons zgodził się przybyć. Szedł toast za toastem, każdy wymyślał coś nowego, pewien podróżnik wznosił toast za słonie z Indii, pastor wznosił za Boga, Lord Canton za słuszną partię krykieta. W pewnym momencie pani Charshirk poczuła alkohol w swej głowie i udała się na spoczynek na piętro. Wszyscy tylko przytaknęli temu, no cóż, kobiety zawsze miały słabszą głowę. Gdy tylko Pani domu zniknęła im z oczu na schodach usłyszeli głośny krzyk. Wszyscy ruszyli na piętro, nie musieli długo iść. W korytarzu leżały czyjeś zwłoki.
- To przecież Lord Godryk. – odparł ktoś z tłumu. Kobiety zaczęły piszczeć szybko uspokojone przez pastora. Z tłumu przepchała się młoda dziewczyna z włosami spiętymi w koński ogon. Miała na oko 20 lat i była najmłodsza osobą w towarzystwie. Tuż za nią szedł otyły mężczyzna, szedł to za dużo powiedziane raczej turlał się w kierunku zwłok.
- Proszę wrócić na dół. Nazywam się John Cambell. Jestem detektywem ze Scotland Yardu. I rozwiążę tą zagadkę. - odparł mężczyzna.

Postanowiłem się zabawić z wami bo oto jest początek opowiadania które tworzyć będziecie WY. tak WY. To nie są żarty. Każdy niech tu składa propozycje które powinien zrobić John Cambell a ja na bieżąco będę wybierał te ciekawsze i dopisywał do nich kolejne części. W pewnym momencie będziecie mogli wytypować swego mordercę. A z czasem okaże się czy to aby na pewno on.

Ostatnio zmieniony przez Mertis dnia Sob 10:57, 17 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz